Może nie powinnam się tym chwalić… Często takie wyznania są dla mnie trudne… Bo przecież teraz tylu ludzi nie rozumie idei radosnego rozgłaszania tego, co dobrego nam się przytrafia. W zamian budzi się w nich zawiść i nic dobrego z tego nie wychodzi. Jednak mam tak przeogromną potrzebę opisania, w jaki sposób moja 10-letnia córeczka mnie urzekła wczorajszego ranka. Więc zaczynam! Wbiegła w niedzielę o świcie do mojego pokoju i krzyczy od progu: „Mamo, mamo! Popatrz, popatrz! Zostanę pisarką jak Wisława Szymborska!

Będę pisać opowiadania, a kiedyś napiszę nawet całą książkę, żeby wszyscy mogli się uśmiechać czytając takie historie jak ta, którą napisałam wczoraj wieczorem. Chciałam ci już wtedy pokazać, ale zasnęłam. Czy chcesz posłuchać bajeczki o małej czarodziejce?” Zdziwiona nowym pomysłem córki, ale również zadowolona z jej kreatywności odparłam, że oczywiście jestem ciekawa jej opowiadania. Usiadła obok mnie, kazała nie spoglądać na jej kartkę tylko słuchać… I powiem wam… Zaskoczyło mnie jak moje malutkie jeszcze dziecko ma rozwiniętą wyobraźnię!

Przedstawiam wam za jej zgodą treść czytanki: „MAŁA CZARODZIEJKA Pewnego słonecznego dnia około godziny czternastej wróciła z pracy mama małej dziewczynki, która dzień wcześniej miała urodziny. Dostała wtedy od mamy piękną bajkę -,,Roszpunkę’’ na płycie DVD, ale dopiero dzisiaj po powrocie mamy z pracy mogła ją obejrzeć. Ponieważ choć miała już pięć lat nie umiała włączyć DVD i musiała zrobić to jej mama. Dziewczynce bardzo spodobała się ta bajka. Szczególnie moment, w którym mała Roszpunka pod przymusem babci – która była czarownicą- musiała zamienić małego, czarnego pajączka w kolorowego ptaka. Dziewczynka po kilka razy cofała bajkę do momentu, w którym Roszpunka wypowiada czarodziejskie słowa ,,Abrakadabra magio wielka zamień tego pajączka małego w ptaka kolorowego.’’ Mała wpadła na pewien pomysł i nauczyła się tych słów dokładnie. I nawet nie wyłączając telewizora wybiegła z domu na podwórko.

Szukała małego pajączka. Znalazła go na pajęczynie przymocowanej do drzwi piwnicy. Nie bała się go, ale dla pewności poszukała patyczka, którym mogłaby przenieść pajączka na niewielką deseczkę. Siadła na trawie. Przysunęła do siebie deseczkę i przypomniała sobie czarodziejskie słowa. Potem zamknęła oczy i zaczęła wykonywać dziwne ruchy rękoma. Mamrotała te słowa, które w bajce zamieniały pająka w ptaka. Potem ostrożnie otwarła oczy i spojrzała na deseczkę. Nie było na niej nic. Uśmiechnęła się i skierowała wzrok ku niebu.

Zobaczyła tam zataczającą koło jaskółkę. Patrzyła jeszcze chwilę, po czym wstała i pobiegła schodami do korytarza, a potem do kuchni. Wiedziała, że w kuchni mama gotuje obiad. Postanowiła, więc pochwalić się jej swoją mocą. Mama wytarła mokre ręce, usiadła na krześle i wzięła swoją małą córeczkę na kolana. A ta opowiedziała jej całą historię. Mama zaczęła się śmiać. Dziewczynka patrzyła na mamę z dziwną miną i spytała, co się stało. Mama jednak nie odpowiedziała, tylko wstała, by posolić zupę. Dziewczynka poszła, więc do swojego pokoju pewna swej magicznej mocy…” Czyż ta historia nie jest piękna?! Poprawiłyśmy razem tylko kilka zdań podrzędnie złożonych i parę błędów ortograficznych. Całość wyszła fenomenalna! Jestem z taka dumna z magicznej mocy mojej pociechy! Uwielbiam, kiedy tak mnie zaskakuje.

A wasze dzieci czym was ostatnio zadziwiły?